wtorek, 27 grudnia 2011

Bombkowe pomysły


- Mam do tego taką smykałkę, że mógłbym powiesić mojego szwagra za jaja i choince nic by się nie stało. On by tylko miał niepotrzebny worek na buty. – mówi pan Tomek, 44-latek spod Lublina, który od 19 lat prowadzi jednoosobową firmę zajmującą się wieszaniem bombek na choinkę. Ta osobliwa działalność wzbudza, delikatnie mówiąc, dość umiarkowane zainteresowanie. Można jednak co nieco o niej znaleźć w internetowym spisie usług:

Profesjonalne wieszanie bombek – Tomasz Mandżur
Całodobowo przez cały grudzień. Cena zależna od wielkości zamówienia. Dojazd do domu – GRATIS.

Właściciel jest jeszcze bardziej tajemniczy. Na swoim profilu w serwisie społecznościowym widnieje jako Tomasz Mandżur, o pseudonimie szkolnym: „Bombino Kretino”.
Postanowiliśmy więc skorzystać z jego telefonicznego zaproszenia i odwiedzić go w domu rodzinnym w Majdanie Nowym. Wita nas ubrany w sweter niski łysiejący mężczyzna o krępej budowie ciała i pogodnej twarzy. Tomasz swoją firmę zorganizował w pokoju rodziców. Okazuje się, że rozkręcanie interesu w 91’ roku nie było łatwe, a problemem były nie tylko reformy Balcerowicza:

- Ojciec miał cukrzycę i bez przerwy szedł do wyra. – tłumaczy Mandżur - A ja przecież zorganizowałem biuro, zatrudniłem sekretarkę i postawiłem biurko z telefonem przy łóżku. No i co? On ciągle się przeczołgiwał pod tym biurkiem, aż w końcu zasypiał pod nim jak społeczny margines. Matka jeszcze przychodziła wcierać mu maście albo obcinać paznokcie. Strzelało to wszystko w oczy.

Pana Tomka zastajemy podczas rodzinnych przygotowań do Bożego Narodzenia. Z kuchni pachnie wigilijnymi potrawami, a niewielkie radyjko wygrywa najsłynniejsze świąteczne kolędy.
- Kasza dla psa. Mnie w święta i tak nie ma. – macha ręką pan Tomek.
- A gdzie pan jest? Wiesza pan bombki?
- Nie. Pies mi zginął. Muszę go znaleźć.
Prawie w każdym zakamarku skromniutkiego domu można wypatrzeć bombki na choinkę. Udekorowane są nimi szafki, telewizor, ściany, a nawet szyja pana Tomka. Malutka bombka-talizman przypomina gałkę oczną, która obserwuje każdego, kto na nią spojrzy.
- Szklane oko mojej sekretarki. Tragiczna historia. – gospodarz milknie na kilka chwil.
Trafiamy w końcu do centrum „Profesjonalnego wieszania bombek”, pokoju rodziców. O dziwo, to ciasne miejsce okazuje się jedynym pomieszczeniem, gdzie nie odnajdziemy ani jednej bombki. Pan Tomek twierdzi, że nie zabiera pracy do domu. Co właściwie sprawiło, że zajął się wieszaniem bombek?
- Od dziecka miałem smykałkę do wieszania bombek. – śmieje się pan Tomek – jedna tu, druga tam i tak to zleciało. Jak w każdej polskiej rodzinie, u nas wiesza się bombki od pokoleń. Ładne są i kolorowe. Dziadek wieszał, ojciec wieszał, nawet mój brat wieszał.
- Dlaczego nawet?
- Jest ślepy od urodzenia.
Pan Tomasz nadal jest kawalerem. Ma więc zapewne dużo czasu na pracę. Pytamy o zdecydowanie najtrudniejsze zlecenie w dotychczasowej karierze bombkarza.
- Na pewno powieszenie surowych kurzych jaj na choince. Klient był ciężko chory i lekarze powiedzieli, że nie dożyje Wielkanocy. Chciał poczuć atmosferę obu świąt na raz.
- To smutne.
- Wcale nie, bo zwolniło mi się miejsce w biurze. – cieszy się pan Tomek - To był mój ojciec.
- Jakieś plany co do firmy na przyszły rok?
- Poszerzenie oferty - będę też zdejmował bombki.
Powrót do pokoju gościnnego. Pytamy go na koniec o początek - dzieciństwo i przezwisko, którego dorobił się w szkole. Odpowiada bardzo niechętnie. Widać wyraźnie, że nie lubi o tym mówić i jest to dla niego bolesne.
- Rzadko to mówię, ale dla gazety mogę się poświęcić. To było na studniówce. Zaprosiłem na nią najbrzydszą i najgłupszą dziewczynę w klasie – Klarę. Było mi wszystko jedno. Miałem nie iść, ale pomyślałem – co mi tam. Zrobię dziewczynie przyjemność, bo bardzo przeżywała, że nikt jej nie chce zaprosić. I nic dziwnego. W końcu była głupia i brzydka. Ale mnie też lubili tylko w grudniu. Wtedy nawet zrobiłem dla niej śliczną bombkę, najpiękniejszą na świecie, o wszystkich kolorach tęczy. Dałem ją Klarze przed samym balem. Uśmiechnąłem się. „Jesteś tak ładna jak ta bombka” – powiedziałem. A ona ni stąd ni z owąd w płacz. Uciekła.
- Dlaczego?
- Bo była najgłupszą dziewczyną w klasie, już mówiłem. A że była też najbrzydsza to dałem sobie spokój i poszedłem coś przekąsić. Jak szedłem do stołu, ukłoniłem się wychowawczyni, ale nie zauważyłem jej długiej sukni pod nogami. Wyrżnąłem i stłukłem najpiękniejszą bombkę na świecie o jej buty. Wszyscy zaczęli rechotać.
- I stąd „Bombino Kretino”?
- Nie… „Bombino Kretino” to od dziadka, kiedy mnie pierwszy raz zobaczył. Myślałem, że pytacie o „Ciula bombkowego”. – wyjaśnił pan Tomek.
Kiedy opuszczamy dom, słyszymy dziwne odgłosy przypominające piszczenie.
- Nie, to SMS mi przyszedł. Też możecie napisać gdybyście potrzebowali pomocy z bombkami. – uśmiecha się Mandżur. – Wesołych świąt!
Napiszemy, życząc wszystkiego, co najlepsze. Żeby nikt nie był smutny i każdy miał z kim wieszać bombki na choinkę. Nawet pan Tomek, który te święta spędzi sam. Zawsze jednak możesz złożyć zamówienie.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz