czwartek, 29 grudnia 2011

Trójnoga


1. Szumski poluzował mi nogę od stołu

Wracałem do domu z pracy. Wychodzę ledwo po schodach, a ta czeka w drzwiach i mówi żebym zobaczył jak działa stół. Sąsiada zawołała żeby naprawił, bo niby noga była poluzowana i się gibał. Rzuciłem się szczupakiem do mieszkania.
- Przecież Szumski jest naszym sąsiadem, babo. – krzyknąłem w biegu.
Z rozpędu walnąłem nogą w stół. Skuliłem się z bólu i kucnąłem. I tak musiałem kucnąć żeby sprawdzić nogę od stołu, więc lewą ręką masowałem swoją nogą
a prawą sprawdzałem nogę od stołu. Ledwo się trzymała. Tak była poluzowana.
- Patrz, babo. Szumski poluzował mi nogę od stołu.
- Przecież naprawił. – zaklekotała stojąc w progu pokoju.
- No to chodź zobacz.
Podeszła. Szarpnąłem za nogę, ale przed chwilą była jakby bardziej poluzowana. To szarpnąłem mocniej. Upitoliłem potwornie i poleciałem z nogą do tyłu. Stół się zapadł i na podłogę wylał się mój barszcz z obiadem.
- Posprzątam.
-Nie – złapałem babę za nogę – zawołaj Szumskiego. Poluzował, niech sprząta.
2. No to teraz odkupujesz mi nogę, Szumski

Jadłem spokojnie barszcz biały z jajkiem, a tu zaszczekał dzwonek do drzwi. Nie mogłem wstać, bo talerz miałem na kolanach. Szumski nadal nie naprawił stołu. Tchórz gdzieś ostatnio zniknął.
- Witaj sąsiadko kochana! – usłyszałem głos Szumskiego! Chciałem się zerwać, ale najpierw powoli położyłem talerz na podłodze – Byłem ostatnio na wsi
i przywiozłem ci parę jaj od starej baby żebyś miała do barszczu. O. Proszę!
- Dziękuję bardzo, panie Szumski, ma pan wyczucie, bo właśnie mi się skończyły – przymilała się baba, a ja zauważyłem, że mam na sobie kapcie. Nie mógł zobaczyć mnie w kapciach. Ale moje zamszowe miałem koło drzwi wejściowych. Musiałem zawołać babę.
- Ba...pozwolisz tutaj na chwilę? – zawołałem do baby.
- O! Sąsiad! Chodź się przywitać! – kłapnął Szumski.
- Nie, nie mogę. Noga mnie boli.
Przylazła.
Spytaj się Szumskiego czy nie wziął od starej baby nowej nogi od stołu. Tylko nie mów, że ja się pytam tylko tak ogólnie. – poinstruowałem ściszonym głosem. Pokiwała nie rozumnie głową. Jak to ona.
- I z taką zajadłością się spytaj!
Polazła. Oczekiwałem na stojąco i w skupieniu. Po chwili wróciła.
- Jak wróciłam to już go nie było. Chyba głupio mu było tak stać jak się nie przywitałeś i mnie zawołałeś.
- No to teraz odkupujesz mi nogę od stołu, Szumski – sięgnąłem po barszcz
i poszukałem łyżką kawałek jajka. Zjadłem ze smakiem i zmrużyłem oczy – jeśli nie dziś, to jutro.

3. Nie licz na moją sympatię.
Wróciłem tak styrany po robocie, że ledwo dyszałem na tej klatce schodowej.
A na kolanie miałem takiego siniora, że na mapie mógłby robić za Afrykę. Zaszczekałem dzwonkiem, bo już nie miałem nerwów szukać kluczy po kieszeniach. Baba mi na szczęście dość szybko otworzyła. Rzucając kurtkę na jej ręce, spytałem się czy jest obiad i usatysfakcjonowany pozytywną odpowiedzią poszedłem do dużego pokoju. Usiadłem przy stole i łyżką zacząłem szukać jajka.
- Nie zauważyłeś, że stół działa? – spytała bezczelnie.
- O cholera. Nie zauważyłem, bo ledwo żyję. Kto naprawił?
- Sąsiad. – baba znów popisała się bezczelnością. A mnie natychmiast zalała krew.
- Przecież Szumski jest naszym sąsiadem! – krzyknąłem połykając jajo.
Po sekundzie zacząłem być świadomy swojego czynu i prawie się zakrztusiłem – Te jaja to też te od niego?
- Nie. Od starej baby ze wsi. – aż sama się zrobiła czerwona z tej bezczelności.
- Ale przywiózł Szumski! Szu-mski! Wiesz kto to jest Szumski? – zaryczałem
z wściekłości
i z głodu.
- Nasz sąsiad.
Zakipiało we mnie. Zerwałbym się już gdybym miał siłę.
- A jakbyś spytała żołnierza polskiego, który walczył pod Westerplatte, kto
to jest tamten co w niego celuje i woła „Heil Hitler!” to myślisz, że odpowiedziałby ci że to „Nasz sąsiad”? „Nasz sąsiad!”. To jest nasz wróg! Szumski to jest nasz wróg! – pogroziłem jej palcem.
- Ale nie możesz się nachwalić tych jajek od dwóch dni. A o naszej niemieckiej lodówce opowiadasz wszystkim znajomym, że odkąd ją masz, jeszcze nie musiałeś jej naprawiać.
- Nie lubię Niemców jako narodu babo, a nie ich lodówek. Tak samo nie lubię Szumskiego, a nie jego jaj. Tfu!A zresztą co do pralki to pewnie za każdym razem dzwoniłem do naprawy!
- na chamstwo trzeba odpowiadać chamstwem. Ale ja nie potrafię.
- Nigdy. Pamiętałabym.
Wstałem powoli, przytrzymując się stołu.
- To już teraz, babo, nieważne. Szumski jest najlepszy. Tylko czekać
aż przywiezie ci teraz koguta.
- Kurę. – wystrzeliła obdarta z argumentów i godności.
- Strzelasz, babo, ślepakami. Ja cię tylko informuję, że w tym domu nie będzie ani kurnika ani innej obory. I w ogóle, skoro tak się sprawy mają to ty, razem
z tym swoim Szumskim, nie licz na moją sympatię.
Wyszedłem. I z racji tego, że w moim domu obiadu normalnie zjeść się nie da, wziąłem sobie kiełbasę z lodówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz