piątek, 2 grudnia 2011

George Michael połknął bombkę

Boże Narodzenie, wzorem geja, działa do tyłu i wstecz. Obiecuje miłe dzisiaj, wymachując wczorajszą pocztówką. Maślo-maślaną magię obecnych świąt zawsze wyczarowują święta poprzednie. Nakłuwając paluszka tegoroczną jodełką, tak naprawdę ranimy się sosenką sprzed lat pięciu; trzaskając po mordzie świeżym karpiem w galarecie, parzymy głowę zeszłorocznym barszczykiem czerwonym. Nawet gej, wzorem George'a Michaela, od lat koncertowo rozrywa sobie serce wspomnieniem "Ostatnich świąt", wcale nie przeżywając tych, które przejada teraz.


Bohaterowie teledysku co roku, dżipami o tylnym napędzie zjeżdżają na Wigilię do wciśniętego w śnieżną głuszę zagadkowego burdelu z wyciągiem narciarskim. Po co w burdelu wyciąg narciarski, skoro z całego zestawu potrzebne im będą jedynie kijaszki? Careless whispers, nieważne. Homolubna połowa duetu Wham! gra tu skromnego, uroczego chłopaka, nazwijmy go Xavier, wyglądającego jak dziewczyna, nazwijmy ją Xavier. Ma on, ona, ono, byłem jestem, będę, problemy z zawieszeniem łańcucha choinkowego i zazwyczaj wypieprza się na pierwszym lepszym zakręcie przyjacielskiego pościgu za Czarną. Czarna ma być byłą Xaviera, duchem zeszłorocznej Gwiazdki, ale chyba nawet jego zimowe bambosze i puszysty płaszczyk nie dadzą się wycyckać. Wszyk wszascy wiedzą, że Xavier kocha gościa od drewna (1:30). Stać go jednak na refleksję i metamorfozę - z nieodpowiedzialnej chłopczycy w wybrednego  kobietę. Podarowawszy Czarnej znalezioną w kolejne górskiej odpustową brochę, zalicza wstydliwą glebę i grzmotnięty wymóżdża wreszcie, że oboje bez sensu wyślizgują przedwczorajszą impresję. Ona winna powrócić do nakładania kluski swojemu nowego mężczyźnie, a on do oszukiwania swojej nowej dziewczyny.

Czy aby na pewno? Przecież chcąc weselić się aktualnymi świętami, musimy pozwolić im zadziałać wstecz, Postscriptum pozdrowić serdecznie,  nakłuć rogiem pocztówki. Dopiero teraz dostrzegłem, że smutny Xavier musiał połknąć wcześniej bombkę ozdobną, bo straszliwie wzdęło go przed tym płotem (1:54). Aż się skulił biedny. Na dodatek jęczy pod koniec przeciągle, jakby mu kijek ugrzązł w zaspie. Nie z bólu brzucha, nie z tęsknoty za Czarną, ale dlatego, że obecne święta upoprzednią się dopiero za rok i musi opuścić wigilijny burdel.

Rozwolnić od melancholii potrafi tylko ukochanie jej przekleństwa. Zupełnie tak, jak ukochanie tej pięknej i smutnej pioseczenki, którą kochać będziemy zawsze. Dopóty, dopóki przedostatnie święta, o które  można wyrżnąć. Dopupy, dopipi miłość, barszcz i galareta.

W tym względzie chyba byłem, jestem i będę Georgem Michaelem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz