środa, 4 stycznia 2012

Mangar/Nioniowicz

- Nigdy cię nie znienawidzę, bo to by znaczyło, że żyć bez ciebie nie mogę! - wrzeszczał Benek Mangar wymachując rękoma na środku pokoju Antka Nioniowicza - A ja mogę! O! Zawsze będę mógł. Więc nie przepadam za tobą tylko. I nie oszukuję sam siebie, matkę oszukuję, ale samego siebie nigdy bym świadomie i nieświadomie nie oszukiwał! Słyszysz?!
- Jak dupa Erosa wyglądasz na tle tej ściany. Dupa, słyszysz?! - Nionowicz uniósł się na łóżku ciężko zakatarzony. Przeziębił się wczorajszego wieczoru przy fontannie nieopodal starej kamieniczki, w której mieszka jego nowa dziewczyna. Zrobiła fantastyczne spaghetti z przepisu.

- Myślisz, że ktoś sięga po te monety? - spytała Antka, nurkując wzrokiem na dno.
- Muszę ci powiedzieć, że robisz rewelacyjne spaghetti.  - zignorował jej pytanie, zakładając nogę na nogę - Chyba nigdy takiego nie jadłem, szczerze. Musisz dodawać coś do tego sosu. 
- Koncentrat pomidorowy. Z przepisu wzięłam. Z "Kuchenniczki". 
- "Kuchenniczka"? Beznadziejna nazwa, tragiczna. Jak księżniczka z chochlą w...
- Antek.
- Nie klnę. 
- Nie mówisz o mnie Monice. 
- Mieliśmy, kurwa, o tym nie rozmawiać.
- Bo nie ma o czym rozmawiać. Ty masz odpowiedzieć i nie czekać na pytanie. 
- Mówię, że nie chcę o tym rozmawiać. - począł szukać pocieszenia w odrestaurowanych balkonach wiszących nad nimi jak sępy.   
- To nie rozmawiaj, wyprowadź się.
- Boże kochany, litości. Tak się nie da, na litość boską. Za chwilę święta, zauważy, że nikt nie płacze za choinką. Poza tym wiesz, że ona nie lubi niespodzianek. Przecież mówiłem ci o urodzinach. Cały tort do wyrzucenia!
- Mówiłeś, że dałeś go Benkowi.
- Ale najpierw musiałem wyrzucić. 
- Co tak w ogóle u niego?
- Mówiłem ci, że on spierdolił mi całe życie! Chciałabyś dziamdziać o kimś, kto rozpierdolił ci całe życie? Dzielić się uczuciami? Czekać na dobrą radę? To jest kurwa jak ciąża z Belzebubem, tylko że minęło już 9 miesięcy, Boże, tak kurwa dawno temu, że tych gór kurwa i lasów zliczyć nie mogę. Nie mogę! Wyjść nie chce, złe emocje, główkę widać, ale zastrzelić nie mogę, bo utknie na zawsze. Więc nie zaczynaj mi tych opowieści o przyjaźni. Ja nie jestem hobbitem! To jest życie, a nie "Kuchenniczka"! Tam się nie klnie.
Dziewczyna przez cały monolog zdawała się słuchać wiatru, a nie Antka. Wyprostowała nogi i spojrzała na swoje czarne trzewiki.
- Dlaczego ja cię kocham? - zaczęła z wiatrem - nie chcesz odejść od żony, bo się jej boisz, jak dziecko albo palant. I jesteś stuknięty. Jesteś zwyczajnie stuknięty. Przecież nie możesz żyć bez Benka. Przecież nawet Saruman w twoim mieszkaniu to wie. Dlaczego nie chcesz powiedzieć tego na głos? Zaoszczędzisz wiele czasu i pieniędzy. Zabrałbyś mnie na lody. 
- Jest zimno.
- Wiesz co, idź. Sprawdź, czy cię nie ma w "Kuchenniczce" na stronie z dowcipami. Nara. - wstała i zniknęła w klatce schodowej, jakby wracała z wyrzucania śmieci.
Zostawiła Nioniowicza bez nadziei i bez kasy. On milczał, odprowadzając ją wzrokiem, bo inaczej poczułby się zażenowany. Lepiej poczekać na lepsze czasy, niż na głos podsumowywać złe. Chwilowo na szczęście miał bardziej przyziemne problemy. Wyliczył z szuflady na kino, ale zapomniał o komunikacji miejskiej. Myślał, że zjedzą, pospacerują i zostanie na noc, jednak rozmowa, nie wiadomo kiedy i nie wiadomo jak, skręciła na niedobre, toksyczne tory.
- Nie mogę dostać mandatu. Polizałbym jej cipkę, zacząłbym od całowania łydek. - pomyślał i zaczął się rozglądać. Wtedy zszedł wzrokiem w dół. Fontanna ! A na jej dnie miedziane, srebrne i złote monety. Podkręcił ostrość źrenicy. Jest złotówka!
- Mój skarb! - wyobraził sobie monetę na pochwie i podciągnąwszy rękaw, ugiął się jak drugowojenna Francja. Wtedy kieszeń zaczęła mu przyjemnie wibrować. 

- Po coś do mnie dzwonił? Nie wpadłbym, gdyby nie telefon! - Nioniowicz odwrócił się do świata tyłkiem, na rzecz czerwonej poświaty.
- Moczysz się od wibracji jak cipa? - Mangar rozłożył ręce z bezradnym triumfalizmem.
- Chujem jesteś.
- Tak już mam, kiedy widzę cipę.
- Zamknij to pyszczydło, bo ci pizdnę! 
- Najpierw się lepiej odwróć, bo mleczarz pomyli cię z Moniką i zacznie ruchać.
- Serio, możesz się odpierdolić?
Benek przysunął sobie krzesło, skrzypiąc i piszcząc niemiłosiernie.
- Misiu, cukiereczku, ja bym mógł się zawsze i wszędzie od ciebie odpierdolić, a później ci przypierdolić. Uwierz mi, o niczym innym nie marzę. Jako człowiek nie jesteś wart nawet splunięcia. Książkowy dzieciak, którym się książki nawet znudziły. Ale musimy skończyć  nasze skrobanko, rozumiesz? Cipusiu?
- Podetrzyj się tym scenariuszem.
- Wtedy musiałbym cię nim nakarmić, a od tego są twoje kurewki.
Antek zerwał się z łóżka po huragańsku, kamieniem z procy i rzucił się na Benka, zwalając jego i siebie z krzesła.
- Wy-pier! - wydusił Benek.
- Spierdalaj żono-jebco!
Mangar pięścią uderzył Antka w brzuch i sprawnym ruchem przewalił, obezwładniając go i dosiadając, jak byka w pokoju wymalowanym czerwoną płachtą. 
- Mam sprawne obie ręce, nie tylko prawą, więc posłuchaj mnie, świrze. - oddychał ciężko przepalonymi płucami. Ze szpakowatej skroni sączyły się kropelki potu. 
- Spierdalaj! Pomyliłeś mnie ze swoją kolarką bez siodełka! Spiermmm! - Mangar przytkał mu otwór gębowy.
- Posłuchaj mnie, świrze. I przestań wrzeszczeć. Nie jesteś u Polańskiego. Traktujesz kobiety jak ścierwo, bo sam jesteś zerem, niczym. Masz inteligencję chomika. Dać ci forsę i prędzej czy później ją zeżresz, a później będziesz biegał obok na kołowrocie. Ale na szczęście ja mam to w głębokiej dupie. W najgłębszych zakamarkach dupska. Słyszysz? I właśnie dlatego jestem twoim najlepszym przyjacielem. Bo wiem, że się nie zmienisz.
Nioniowicz bezskutecznie próbował się wyrwać.
- Ale potrafisz pisać. Życie. Ja znowu potrafię poprawiać. Ale tylko to, co ty napiszesz. Też życie. Osobno jesteśmy chujowi. Żałośni jak ślepe małpy. Nie potrafisz wtedy napisać nawet beznadziejnego dramatu. Pamiętasz, jak zjebałeś "Nad rzeką Tamizą"? Drugiej szansy nie będzie. Dlatego zduś w sobie te pierdolone nastroje, o których się tyle naczytałeś i zawsze chciałeś je mieć i zabieraj się kurwa do pracy. - trzasnął jeszcze Antka kontrolnie w policzek. Bezradny Nioniowicz zamknął oczy.
- Wychodzi mi tak dobrze - roztarł uderzenie - bo wyobrażam sobie, że każda scena śmierci, to scena twojej śmierci i chcę ci tym okaleczyć mózg w drodze przez kinola. Ty też jesteś świrem. Staje ci tylko przy obcej babie.
- Nie przesadzaj, swoją żonę znasz. - Mangar usiadł na łóżku i zaczął sznurować lewy but.
- Spierdalaj.
- Ona za to nie chce cię znać. Dymasz tą cipkę przy Siarczanej, intelektualistka po ekstazy, dylematy w które jajo cię dziś całować. 
- Gówno wiesz.
- Pogadamy za miesiąc albo pół roku. A teraz rusz dupę, bo za tydzień mamy łysych z wytwórni.

Nioniowicz tego samego wieczoru leżał już na łonie swojej dziewczyny. Bezpieczny i przestraszony. Może wolałby się nigdy nie narodzić? Ona nie zwracała na niego i jego życie uwagi, bo czytała książkę.
- Nie mogę go nienawidzić, bo jeśli nienawiść to biegun północy, to miłość jest kurwa południowym, a z bieguna południowego jest najbliżej do północnego. Czaisz? 
- W ogóle do ciebie nie pasuje to "czaisz". 
- Ja pierdolę. Nie zaczynaj znowu pisać CV mojego, jakbyś chciała zatrudnić mnie w marzeniach swoich.
 - Nie podniecaj mnie teraz.
- Przestań. Bóg dał mi fiuta i pióro, ale oba dają mi tylko ćwierć przyjemności, kiedy w pobliżu nie ma ciebie i Mangara. To kompletnie popierdolone. Słyszałaś kiedyś o czymś takim? 
- Zabolałoby mnie to, gdybym nie wiedziała, że lubisz zasypiać przy włączonej lampce. - sprawiała wrażenie osoby czytającej kwestie z  powieści.
- To niekoniecznie musi być lampka.
- Byłam już muzą i kochanką. Ale nigdy kochanką, która przygląda się jak muzą jest ktoś, komu dajesz w prezencie spleśniałe torty oblepione mokrym programem telewizyjnym.
Dziecko wylało się z kąpielą. Gwałtownie opuścił łono i wyrwał jej książkę z rąk. 
- Możesz przestać to czytać i zacząć kurwa rozmawiać?! "Muza"? "Kochanka"? Zobacz, co tu jest napisane, jak tu jest napisane, przeczytaj to na głos, nie w myślach - otworzył pierwszą lepszą stronę - "smutek ma zawsze rację, dlatego lepiej pogodzić się z nim za pomocą śmiechu - odparł Maks", słyszysz? "Odparł Maks?" "Odparł?!" Gdzie tu wokół mamy "odparł"?  Jest kurwa zaparcie, a nie odparcie. Przestań czytać ten chłam! Ktoś to napisał, bo miał zaparcie, a chciał odparcie. Ja cię kocham, słyszysz? Tu i teraz cię kocham. Ja mam zawsze rację. Pogódź się z tym, bo też mnie kochasz. I pomóż mi, bo jestem w jakiejś zupełnie popierdolonej sytuacji. Ja pierdolę. 
Przytulił się do jej brzucha łapiąc głęboki oddech. Ona milczała. Zaczęła delikatnie przeczesywać jego gęste ciemne włosy.
- Najpierw wydawało mi się, że jestem jego synem. - odezwał się z zaświatów po dłuższej chwili - Ale to jakiś kompletny pojeb. I teraz na dodatek mój alfons. Bez Mangara piszę takie same bzdury jak te, co czytasz. Jak dzieciak, który nie wie, czy może zjeść czekoladkę przed obiadem. Nawet nie wiesz, jakie to kurewsko frustrujące. Wszystko wokół mnie to jakaś fikcja naciągnięta do rzeczywistości, żebym mógł się rano wysikać.
- Więc przestań pisać. - powiedziała beznamiętnie.
- Sama nie wierzysz w to, co mówisz. Zakochałaś się we mnie dzięki pisaniu i pomimo wszystko. Bez pisania już nie wybaczysz mi wszystkiego. Kochasz mnie, czyli kurwa mnie i Mangara. Teraz powiesz, że będziesz mnie kochać, ale za miesiąc, może pół roku, każesz mi wypierdalać. Dlatego nie odchodzę od Moniki.
- Też prawda. - rzuciła z pełną bezczelnością, uwielbiał to - Napisałeś o tym dramat.
- Mógłbym go zabić dla świętego spokoju.
- Żeby wiedzieć, że jesteś beznadziejnym scenarzystą i nikt nie może tego zmienić?
- Ale ostatnio wypadł mi nóż nawet przy krojeniu kurczaka. Pocieszam się tym, że był niedopieczony. - parsknął wreszcie śmiechem, jakby cały ten balon dnia dzisiejszego napompowany był tylko po to.
- Widzisz? - pogłaskała go po opuchniętym policzku - humor ci się poprawia, Maks.
Nie odpowiedział. Zmrużył ciężkie powieki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz