poniedziałek, 2 stycznia 2012

Po kolędzie


Siedziałem w marynarce ze splecionymi na piersiach rękami i patrzyłem na stół spode łba.
- Jak zaraz nie przyjdzie to wychodzę. – zawołałem do baby, krzątającej się 
w kuchni.

Wreszcie przyszedł. Wszedł do pokoju. Dech mi zaparło. Ale ma drogie perfumy.
- Niech Bóg pobłogosławi ten dom... – zaczął miłą formułkę, ale ja nie dam się oszukać. U Szumskiego pewnie ględził to samo. W końcu usiedliśmy.
- Jak tam się wam wiedzie, moi drodzy? – spytał po tym jak schował kopertę. Baba wskazała mu gdzie leży, bo biały obrus się z nią zlewał i, nie daj Boże, by nie wziął.
- U nas dobrze, a u sąsiada? – spytałem uprzejmie.
- Oj...może by ksiądz zjadł barszczu z jajkiem? – odezwała się baba siedząca obok mnie pierwszy i ostatni raz w tym roku wzorowo.
- Oj z chęcią, moja droga, ale muszę jeszcze odwiedzić innych. – oznajmił kormoran.
- To jeszcze ksiądz u niego nie był? Zawsze najpierw do niego. – powiedziałem 
z wyrzutem.

- Oj – chciała oczywiście przerwać baba. Księżulo tylko pokręcił głową.
- Nie wpuścił księdza, co? – spytałem triumfalnie.
- Szczęść Boże. Pokój temu domowi. – pożegnał się ksiądz i wylazł. Baba odprowadziła go do drzwi i wróciła cała czerwona. Całował się z nią czy co? Ja siedziałem w marynarce ze splecionymi na piersiach rękami i patrzyłem na babę spode łba.
- I co? Jesteś z siebie zadowolona?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz