czwartek, 19 stycznia 2012

Raz dwa, trzy

Prosty zgarbiony pasterz wbił nóż w ostatniego cielaka i nakarmił rodzinę mięsem. Kiedy nie zostało mu już nic, zaczął liczyć na Pana.

- Panie, mój, panie, raz dwa trzy, raz dwa trzy.

„Garbisz sobie” - powiedział Pan, albowiem jest mądry i wie co będzie, kiedy będzie oraz dlaczego tak nie jest tak. Odmienia człowieka przez wszystkie przypadki, które stworzył. Wyprostowawszy go przez wieki, nakazuje garbić się nad żebrakiem, krwią i myślą, czy on sam nie jest przypadkiem. Pasterz ponowił swoje wołanie. Pan mu nie odpowiedział. Sześć słońc i księżyców musiał czekać aż w końcu nawiedził go dnia siódmego, niedzielę świętą, i tak oto rzekł:

- Cztery, pięć, siedem.

Wtedy chłop usłyszawszy, że nie ma sześć, nie chciał już jeść. I nie jadł. Nienasycony trójcą, wszystko w swoim życiu zacząć dzielić i mnożyć przez brakującą cyfrę sześć. Trwało to pół roku, aż pewnego ranka ujrzał liczbę Bestii na plecach córki i syna i żony swojej. Wówczas chwycił nóż i zgładził córkę i syna i żonę swoją. Padł potem na kolana, rozpaczliwie wołając:

- Panie, mój, panie, raz dwa trzy, raz dwa trzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz